Irini Nikolopulu (fot. news.gr) |
Cała historia dotyczy cyklu audycji, do udziału w których Nikolopulu zapraszała greckich "ludzi sukcesu", którzy opowiadali o swej biznesowej drodze. Jak kąśliwie zaznaczyła w wydanym wczoraj oświadczeniu sama dziennikarka, "bardzo żałuję, że w okresie 30 lat swojej pracy zawodowej zawsze starałam się promować Grecję rozwijającą się, odnoszącą sukcesy, nie zaś Grecję zacofaną".
Jak dodała, "Ciekawe jest to, że zostałam skazana za 3 audycje, a uniewinniona za pozostałych 20, wykorzystujących identyczny scenariusz. Co więcej, dokładnie przed miesiącem na antenie tymczasowej greckiej telewizji publicznej zadebiutowała audycja oparta na identycznym pomyśle, zatytułowana Made in Greece. Prezentuje ona przedsiębiorców oraz ich produkty/pomysły, które wbrew kryzysowi i ciężkim warunkom odniosły sukces i mogą stanowić inspirację dla innych. Według mojej skromnej oceny w ostatnich latach schemat ten był wykorzystywany również w wielu innych programach różnych telewizji. Czy zatem wszyscy moi koledzy po fachu, którzy prezentowali greckie success stories staną teraz przed sądem? Gdzie zaczyna się, a gdzie kończy cenzura? Gdzie zaczyna się, a gdzie kończy informacja, poza którą jest już niedozwolona reklama? Mimo że zarówno ja, jak i Nikos Kurtis zostaliśmy już dość sponiewierani psychicznie, moralnie, zawodowo i finansowo, nie zostawimy tej sprawy i odwołamy się do Sądu Najwyższego, aby udzielił odpowiedzi na powyższe pytania".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za opinię!